Wczoraj
los rzucił nas na krótko na niedawno odnowiony katowicki dworzec
PKP. W oczekiwaniu na pociąg przechadzałyśmy się po hali,
zapuszczając żurawia w liczne sklepiki i kawiarenki. Tu kawa na
wynos, tu cukierenka, tu McDonald's. I nagle mój wzrok przyciągnęła
kolorowa ekspozycja czekoladek. Przyciągnęła, pochwyciła i …
już nie puściła. Musiałyśmy, po prostu musiałyśmy, wejść,
popatrzeć i, naturalnie, kupić. A teraz muszę, po prostu muszę, o
tym napisać.
Karmello,
fabryka czekolady z Bielska-Białej, bo o niej wszak mowa, ma
kawiarnie i sklepy między innymi, w Krakowie, Warszawie, Łodzi,
Poznaniu. Kawiarenka na katowickim dworcu jest maleńka i niewiele
mogę o niej powiedzieć. Po raz pierwszy w życiu bodaj, nie
zainteresowałam się kawą, jej smakiem, jakością czy ceną. Jak
zahipnotyzowane dziecko wpatrywałam się bowiem w czekoladki –
prześliczne, kolorowe, kuszące.
Rozsądek
na krótką chwilę przerwał amok, drąc się wniebogłosy: „Kasa,
kaaaaasaaaaa, wiesz ile to musi kosztować?!”. Grzecznie
poprosiłam, żeby się zamknął. I słusznie zrobiłam, co on tam
wie, rozsądek głupi. Cena zestawu około 30 pralinek to równiutko
22 złote – porównywalna do ceny najzwyklejszej bombonierki z
supermarketu.
A
taki zestaw, wystawcie sobie, komponujemy sami. Wybór smaków
normalnie mnie oszołomił. Są czekoladki w całkiem tradycyjnych
smakach, jak orzechowe, kawowe, marcepanowe. Są i nieco bardziej
fikuśne, jak chilli czy mango z szafranem. I są całkowicie
odjechane, jak nadzienie z sera gorgonzola w ciemnej czekoladzie czy
nadzienie z oliwek, czosnku i orzechów.
Rozsądek
znowu się odezwał, nie krzyczał już, obraził się chyba, tylko
burczał: „Pewnie, oczy to by jadły, nakupiłyście, to
teraz spróbujcie, ładnie może i wygląda a dobre wcale być nie
musi”. Został całkowicie
zignorowany. I znowu słusznie, bo nie miał racji. Czekoladki są
pyszne. I smakują całkiem inaczej niż te sklepowe, które już się
nam przejadły.
No
fajnie, powiecie, ale te sklepy to w galeriach handlowych w większych
miastach tylko, jak komuś do Katowic czy Krakowa nie po drodze, to
już nie kupi. Ależ skąd, toż XXI wiek mamy, sklepy internetowe to
codzienność. Karmello, a jakże, sprzedaż przez internet prowadzi.
Służę linkiem:
Impuls
kazał mi pisać o czekoladkach, a złośliwy rozsądek znowu
marudzi: „O dzieciach miałaś pisać, łakomczuchu
durny, nie reklamę fabryce czekolady robić”.
A niech cię, ty rozsądku upierdliwy, dzieci i czekolada to jedno. I
przypomnij sobie tą scenkę wczoraj. Miła ekspedientka z
pudełeczkiem i dłonią zawieszoną w oczekiwaniu nad rządkami
pralinek. I Młoda, z roziskrzonym wzrokiem i wyciągniętym
paluszkiem. „To serduszko karmelowe. I dwie mleczne. I
jeszcze białe. A to takie to co to jest? Marcepan? Nie, marcepan
nie. I jeszcze ...”
Ładna
to była scenka, powędruje do mojej kolekcji wspomnień. Tych
najmilszych, kolorowych jak pudełko czekoladek.
Ale apetycznie wyglądają.
OdpowiedzUsuńWybacz, ale obrzydliwie wyglądają według mnie, nigdy nie kupiłabym ;)
OdpowiedzUsuńTwoja ocena, Twój wybór :). O gustach, jak wiadomo, nie należy dyskutować. Pozdrawiam.
UsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń