Kiedy
zaczęłam udzielać się internetowo na blogu, doświadczyłam
nieznanej mi dotąd potrzeby. Potrzeby posiadania awatara,
mianowicie. Własne zdjęcia, jako niezadowolona ze swego wyglądu
kobieta, umieszczam niechętnie. I wtedy wpadłam na pomysł, który
uważam za jeden z lepszych swoich pomysłów. Skoro myślą
przewodnią mojej twórczości ma być koniec dzieciństwa, cóż
będzie lepszego niż ON?
A
zatem, Panie i Panowie, oto ON. Oddajmy mu głos.
Witajcie
ludzie i pluszaki.
Nazywam
się Simba. Imię mam po tym lwie z bajki, który został Królem
Zwierząt. Też jestem Królem. Jestem Królem Małego Pokoju.
Stary
już jestem i zmęczony trochę. Słabo widzę, bielmo mam na obu
oczach, futerko wytarte od częstych kąpieli w pralce. Ale
słuchajcie mnie, bo z wiekiem i mądrość przychodzi. Telewizja
kłamie, gazety kłamią, ja jeden prawdę Wam powiem. Przykład mam
podać? A choćby, mówią w tej telewizji, że w Chinach to chłam
produkują. Kłamstwo to jest wierutne, toż ja w Chinach
wyprodukowany! I to już z dziesięć lat będzie, jak mnie w fabryce
pozszywali. I do tej pory ja się nie podarł i jeszcze ukochany
jestem.
Ukochany
jestem ze wszystkich zabawek najbardziej. Już dziewięć lat, jak
mieszkam z moją rodziną i nigdy żadna lala, żaden misiek i żadne
elektroniczne pipadło nie zagroziło mojej pozycji. Jestem Królem i
już.
Wiele
ja przeżyłem, oj wiele. Raz się strachu najadłem, jak mnie w
księgarni zostawili. Księgarz przyszedł zaraz, z półki mnie
zdjął, mówił, że telefonowali i polecili mu mnie odnaleźć i
bezpiecznie przechować.
Innym
znowu razem ten ich zwierzak, chociaż kot ale świnia jednak,
upolował mnie i do kuwety swojej zaciągnął. Do kuwety,
rozumiecie? I do drapania pazurami się zabierał. Wyciągnęli mnie
nawet prędko i kąpiel znowu w pralce zrobili. A ja nie lubię, tego
sierściucha niech sobie kąpią.
Ale w pralce to jeszcze nie najgorsza kąpiel. W słonej, morskiej wodzie raz mnie moja Pani wytaplała. A raz położyła na pralce tak niefortunnie, że do wiadra z brudną wodą i mopem wpadłem. A potem to już wiecie, co było.
I
podróżowałem też wiele. Byłem na Krymie i w Gdańsku, na
Bałkanach i w Zakopanem, w Istambule i w Krakowie. I w wielu jeszcze miejscach. Fotografie tu
są, pooglądajcie.
W Kłodzku pozowałem z moją Panią na rynku...
... i piekłem chleb w podziemiach ;)
Czołgałem się z nią kartonowymi tunelami ....
... i zwiedzałem kartonowy zamek.
Prawdziwe zamki też zwiedzałem, w tle dach zamku Bran, siedziby Drakuli. A na pierwszym planie ja i moja kumpela, lalunia w rumuńskim stroju ludowym.
W Złotym Stoku próbowaliśmy porwać pociąg do przewożenia urobku.
Ale co tam moje przygody. Najważniejsze, że jestem przy niej, gdy jest szczęśliwa i gdy jest jej źle. I jestem przy niej zawsze, gdy zasypia.